Szanowni Państwo, miło nam zaprezentować Państwu poetycką opowieść o historycznej przeszłości naszego miasta autorstwa Mieszkanki Nowogrodźca - Pani Antoniny Zakrzewskiej!
 
 Pani Antonina Zakrzewska jest dobrze znanym, cenionym i szanowanym działaczem w środowisku kultury i życiu społecznym naszej gminy.
Zachęcamy Państwa do zapoznania się z Glinianą legendą o Nowogrodźcu.
Pani Antonina uchyliła rąbka tajemnicy i zdradziła nam, że czekają na Państwa jeszcze nowe, nie mniej ciekawe utwory!

 

GLINIANA LEGENDA O NOWOGRODŹCU

   Kiedy przed wiekami słońce wystawiło śmiałe oblicze nad pewną krainą, zmęczony długą podróżą tajemniczy jeździec Glinek, postanowił odpocząć w cieniu. Dłuższy czas wędrował konno ze swoim oddanym skrybą Milikiem po nieznanych mu ziemiach. Dotarli właśnie dzisiaj do urokliwego zakątka otoczonego murem obronnym, wokół imponującego dworku. Zaciekawieni wędrowcy zsiedli z koni, rycerz ów odłożył zbroję i rozejrzał się po uroczej, nieznanej okolicy.  Ujrzał usiany niewielkimi pagórkami krajobraz, poprzecinany malutkimi strumykami i szumiącą wartkim biegiem rzeczkę.

   Co to za miejsce? Tego postanowili się dowiedzieć.

   Przypadkowy przechodzień uprzejmie wyjaśnił nieznanym gościom, że jest to małe miasteczko, nazywane Nowym Grodem. Piękna rzeka nazywana była przez miejscowych ludzi „kwitnącą rzeką”, z uwagi na rosnące na wodzie kwiaty. Mały gród wziął swój początek od wybudowania tu niezwykłego dworku przez bogatego pana. Ów wielmoża zatrudnił sporo ludzi do obsługi wciąż powiększającej się posiadłości. Dla jej bezpieczeństwa zbudowano mur obronny, jako że miejsce otaczały liczne lasy z dziką zwierzyną, a w niedużej odległości mieszkali ludzie mówiący w innych językach.

   Wędrowcy udali się do bramy miasta tuż po jej otwarciu i poprosili o nocleg w przydrożnej gospodzie. Przyjęto ich bardzo gościnnie, okazując niezwykłą życzliwość,  jakby przyjmowano kogoś bliskiego, ważnego.

   Podczas snu rycerzowi jawiły się ni to majaki, ni to realne obrazy, które przedstawiały garnki. Malutkie, śliczne kolorowe i ogromne, wystające ponad mury grodu. Przesuwały się przed oczami jak w kalejdoskopie, imponując fantastycznie kolorowymi naczyniami.

   Po przebudzeniu Glinek opowiedział swój sen Milikowi, ale ten nie zrozumiał jego sensu, jako że należał do tych badaczy, którzy ufali jedynie wiedzy zawartej w księgach. Milik był dociekliwym kronikarzem, umiał rozmawiać z ludźmi tak, żeby pozyskiwać informacje o ich życiu teraz i w przeszłości. Na snach, czarach i innych dziwnych, niewytłumaczalnych zjawiskach się nie znał.

   Gościnność i serdeczność gospodarzy pozwoliła jeźdźcom zatrzymać się dłużej w ciekawym dla nich miejscu. Milik przeczytał dostępne księgi, rozmawiał z ludźmi, władcą dworu. Tak poznał historię tego miejsca.

   Glinek wciąż miał w pamięci zjawiskowy sen, który zrobił na nim wielkie wrażenie, ale nic z niego nie zrozumiał.

   Któregoś razu podczas spaceru spotkał interesującego mężczyznę, sprawiającego wrażenie czarownika. Ów pan nosił długi płaszcz przewiązany powrósłem, był zarośnięty, siwy, dziwnie mrugający ogromnymi oczami. Uśmiechał się przyjaźnie do napotykanych ludzi, a zwierzęta nie odstępowały go ani na chwilę. Nawet kury i koguty dreptały za owym dziadkiem. Ten niesamowity, „zaczarowany pan” od razu zauważył, że zamyślony przechodzień o dziwnym imieniu Glinek ma jakiś problem, coś go niepokoi.

   Tak też sprowokował rycerza do wyznania przyczyny zmartwień. Opowiedziany sen był jednak nazbyt trudny, nawet dla talentów czarownika. Wiedział, że naczynia są potrzebne ludziom, którzy dotąd używali liści, kory drzew, kamieni do przygotowywania i sporządzania posiłków. Jednak wyśnione garnki to trudne zadanie, niemożliwe do wykonania z dostępnych, znanych materiałów. Jakże jednak byłoby pięknie gościć wędrowców, zastawiać ławy i stoły w oberżach, pałacach, dworach, domach kolorowymi naczyńkami. Takimi z Glinkowego snu. Jaka mogła być dobra woda lub mleko przechowywane w wielkich dzbanach. Tak obudziły się marzenia, wydawałoby się nieziszczalne.

   Glinek z Milikiem nie lenili się korzystając z gościnności nowego miejsca, ale cierpliwie poznawali jego historię. Dowiedzieli się wiele. Mianowicie tego, że gród ten powstał prawdopodobnie w XIII wieku. Wabił w swe okolice bogaczy  i wędrowców, ale też złodziei, bandytów i oprawców. Tubylcom nie było łatwo, stąd powstały już w XIV wieku mury chroniące przed przypadkowym najeźdźcą.     

   W mieście ludność różniła się statusem, zajęciami, majętnością i religijnością, na którą ogromny wpływ miały siostry Magdalenki, sprowadzone tu przez księżną Jadwigę w celu krzewienia katolicyzmu.

   Pobyt Glinka w nowym grodzie sprawił, że polubił on to miejsce, jego mieszkańców, którzy byli dumni z nowego mieszkańca, dzielnego, przystojnego rycerza i jego bardzo  pracowitego skryby, istotnie zainteresowanych losem miasteczka.

   Miejscowe dziewczęta bardzo zabiegały o względy obu młodzieńców, stroiły się w piękne szaty i wychodziły na drogi, kręciły się wokół tej części dworu, którą gościnny magnat przeznaczył na pokoje dla nowych gości. Wszyscy pragnęli rozwoju okolicy, jakby przeczuwali, że za sprawą nowych mieszkańców zdarzy się cud.

   Kiedyś piękny rycerz wybrał się na spacer z pewną nadobną wybranką. Idąc wzdłuż Kwisy zobaczył bryły jakiegoś materiału, którego wcześniej nie znał. Wziął w ręce kawałek tej dziwnej ziemi i zaczął się nią bawić i niespodzianie utoczył śliczną miseczkę, na widok której piękna mieszczanka wydała głośny okrzyk zachwytu. Glinek przypomniał sobie sen, wspaniałe naczynia, kubeczki, miseczki i garnki.

   Ta niewinna randka pięknego młodzieńca dała początek rozwoju dziedziny odtąd nieznanej, a materiał znaleziony nad rzeką otrzymał nazwę od imienia rycerza. Glina stała się cennym materiałem. Miasto zaroiło się od robotników poszukujących i wydobywających glinę. Sprowadzono twórców rękodzieła, pracowano nad utwardzaniem i dekorowaniem naczyń. Miasto zaczęło słynąć w świecie z pięknych, praktycznych naczyń, wspaniale nakrytych stołów, z estetyki miejsca, w którym glina miała priorytetową pozycję.

   Miasteczko wyróżniało się zawsze wielką gościnnością, rozrosło się, a w okolicy przybywało nowych miejscowości. Jedną z nich zarządzał Milik, wierny sługa Glinka, a miejscowość zyskała nazwę Milików.

   Glinek zatrzymał się w Nowym Grodzie na zawsze, tu się ożenił i wydał na świat liczne potomstwo, które kazał wytrwale uczyć garncarskiego rzemiosła. Pewnie jego potomkowie są wśród nas, pewnie Glinek patrzy na nas dumnie z góry, a my chcemy być bliżej niego. Toteż budujemy co jakiś czas ogromny garnek, za każdym razem coraz większy, by być bliżej twórcy wspaniałego dzieła.

 (Antonina Zakrzewska)

                                                                                                                                             Nowogrodziec, lipiec 2013 roku